Cześć wszystkim. Kochani, naprawdę życie to jedna wielka sinusoida, raz w górę, raz w dół. Zdawało mi sie że już zaakceptowałem fakt że mój dziadek nie żyje, ale ta żałoba chyba tylko zmieniała formę, ujawniała się poprzez strach o swoje życie, strach o życie najbliższych, ataki paniki w ciemności (od kilku dni je mam), dziś doszła olbrzymia wściekłość na matkę bo Zostawiła mnie i braci w chwili gdy najbardziej jej potrzebowaliśmy (przynajmniej ja potrzebowałem jej). W chwili gdy się dowiedzieliśmy ona wyszła i nawet kondolencji nie złożyła, moglem liczyć na dychowe wsparcie mojego chłopaka i przyjaciół którzy mnie odwiedzili i zapewnili mi nocleg dopiero następnego dnia matka przez telefon,, A no zapomniałam ci kondolencje złożyć'' (bezczelność), potem alkohol przez dwa dni szedł w ruch i piłem jednego dnia razem z nią. Dzień przed różańcem i pogrzebem matka z tekstem do mnue,, No ja się boje jak wy zareagujecie trzymajcie się mnie podczas pogrzebu''. No cóż nadzieję zrobiłem że ona mnie wesprze ale się okazuje że nie, że ona trzymała się z dala od nas nawet nie obok, a jedyną osobą którą mnie wspierał mój brat który poklepał mnie po ramieniu, szedł ze mną z cmentarza do samochodu a ja z nim, i z nim też plakalem i przy nim stałem, i takie wsparcie mi wystarczy, ale ona wolała szum wokół siebie zrobić. Jeśli chodzi o babcie tą najbardziej obchodziło że nie ma za co żyć, tylko ja i bracia zachowywalismy się normalnie z wyrzutami . Po powrocie siedziałem caly czas w domu do następnego dnia kiedy się przeprowadzalem. Zostałem sam z wyrzutami smumienia że nie odwiedziłem przez swoje wlasne tchórzostwo pstatni raz dziadka, że nie zdążyłem się pochwalić dziadkowi jak mi w pracy na stażu i na mieszkaniu idzie, z tą tęsknotą też jestem praktycznie sam, chce mi się wyć, wrzeszczć, chce zwyzywać matkę za to wszystko jak się zachowywała, ale tłumie to wszystko w sobie. Przyjaciół mam, ale oni chyba zapomnieli o tym że moje cierpienie gdzieś może mnie trzymac i wracać, jedynie mój chłopak najbardziej się mną interesuje. Na szczęście jest taki super portal jak elten gdzie mogę pisać o swoich troskach bo inaczej ześwirowałby. Uff już mi lepiej hi hi
Fezy żałamania w żałobie mogą walnąć w każdej chwili
Cześć wszystkim. Kochani, naprawdę życie to jedna wielka sinusoida, raz w górę, raz w dół. Zdawało mi sie że już zaakceptowałem fakt że mój dziadek nie żyje, ale ta żałoba chyba tylko zmieniała formę, ujawniała się poprzez strach o swoje życie, strach o życie najbliższych, ataki paniki w ciemności (od kilku dni je mam), dziś doszła olbrzymia wściekłość na matkę bo Zostawiła mnie i braci w chwili gdy najbardziej jej potrzebowaliśmy (przynajmniej ja potrzebowałem jej). W chwili gdy się dowiedzieliśmy ona wyszła i nawet kondolencji nie złożyła, moglem liczyć na dychowe wsparcie mojego chłopaka i przyjaciół którzy mnie odwiedzili i zapewnili mi nocleg dopiero następnego dnia matka przez telefon,, A no zapomniałam ci kondolencje złożyć” (bezczelność), potem alkohol przez dwa dni szedł w ruch i piłem jednego dnia razem z nią. Dzień przed różańcem i pogrzebem matka z tekstem do mnue,, No ja się boje jak wy zareagujecie trzymajcie się mnie podczas pogrzebu”. No cóż nadzieję zrobiłem że ona mnie wesprze ale się okazuje że nie, że ona trzymała się z dala od nas nawet nie obok, a jedyną osobą którą mnie wspierał mój brat który poklepał mnie po ramieniu, szedł ze mną z cmentarza do samochodu a ja z nim, i z nim też plakalem i przy nim stałem, i takie wsparcie mi wystarczy, ale ona wolała szum wokół siebie zrobić. Jeśli chodzi o babcie tą najbardziej obchodziło że nie ma za co żyć, tylko ja i bracia zachowywalismy się normalnie z wyrzutami . Po powrocie siedziałem caly czas w domu do następnego dnia kiedy się przeprowadzalem. Zostałem sam z wyrzutami smumienia że nie odwiedziłem przez swoje wlasne tchórzostwo pstatni raz dziadka, że nie zdążyłem się pochwalić dziadkowi jak mi w pracy na stażu i na mieszkaniu idzie, z tą tęsknotą też jestem praktycznie sam, chce mi się wyć, wrzeszczć, chce zwyzywać matkę za to wszystko jak się zachowywała, ale tłumie to wszystko w sobie. Przyjaciół mam, ale oni chyba zapomnieli o tym że moje cierpienie gdzieś może mnie trzymac i wracać, jedynie mój chłopak najbardziej się mną interesuje. Na szczęście jest taki super portal jak elten gdzie mogę pisać o swoich troskach bo inaczej ześwirowałby. Uff już mi lepiej hi hi
2 replies on “Fezy żałamania w żałobie mogą walnąć w każdej chwili”
Tak, wiem, że to jest ciężko przetrwać. To nie prawda. Masz jeszcze najlepszą przyjaciółkę z klasy,, która może tobie pomóc.
Jak byś chciał porozmawiać, to napisz.
wiem co czójesz, bo sam pare lat temu straciłem kogoś, kto był dlamnie bardzo ważny.
zresztą jeśli chcesz, to wejć na mojego bloga.
tam zobaczysz wsumie wszystko.