W stronę samodzielności (cokolwiek to w moim przypadku znaczy)

Pamiętam przeszłość, wieku 13-tu czy nawet 16-tu lat mówiłem,, Tak tak jeszcze sporo czasu zanim pójdę do pracy i zacznę własne życie'', a teraz? Teraz czuję się kompletnie nieprzygotowany na to, ale teraz nie można się wycofać, nie można się cofnąć do wieku lat dzieciństwa, chodzby się chciało pstryknąć palcami i powiedzieć,, oooo jak dobrze znowu zero obowiązków' '. Teraz tylko na przód nie wstecz.

Śmierć i żałoba

Cześć wszystkim . Kilka dni temu zmarł mój ukochany dziadek, zmagał się z chorobą nowotworową, ta choroba pokonała go w cztery miesiące gdyż długo rozwijała się w organizmie a dala o sobie znać dopiero po jednej operacji. Do końca wierzyłem w to że wyzdrowieje no bo przecież zawsze był silny przynajmniej tak myślałem. Wiekszymi lub mniejszymi czynami dokładam się we wsparciu dla niego. Nieststy sytuacja była coraz gorsza dziadek tracil wzrok, słuch, następnie mowę, na koniec przestał kojarzyć ludzi. Tydzień przed jego śmiercią byliśmy razem na onkologii w Bydgoszczy w celu wykonania badań, w pewnym momencie gdy prowadziłem dziadka w stronę wejścia to on prawie mi zaslabl. W drodze powrotnej powiedział do mojej mamy że się poddaje, że i tak trumna i tak. Jak teraz myślę że to zdarzenie bylo równo tydzień przed jwgo śmiercią to jestem przerażony. Wtedy wierzyłem że dziadek dożyje z nami do grudnia, skladalem intetnetowe intecje za mojego dziadka, oraz prosiłem kumpla by pomodlil się na jasnej górze za jego zdrowie (był wtedy na pielgrzymce). Niedługo po zdarzeniach na onkologii mój dziadek mial otrzymać pierwszą chemioterapie, ale jak lekarze zobaczyli jego wyniki badań krwi postanowili że mu ją przetoczą. Wcześniej mój dziadek leżał już na oddziale bo również miał kiepsko z krwią ale udało się to unormować. No więc w czwartek gdy za drugim razem leżał w szpitalu odwiedziłem go przynioslem mu kilka rzeczy, pogadaliśmy i było spoko powiedziałem wtedy dp dziadka,, Przyjdę w sobotę'', ale nie przyszedłem, stchurzyłem bałem się tego w jakim jest stanie (żałosny tchórz ze mnie), jednak dzień przed jego śmiercią kiedy nie wiedziałem jeszcze umbrze pomyślałem,, Kur…. Ty tchorzu co nie odwiedzisz dziadka?!! " Tak więc postanowiłem odwiedzić go następnego dnia, lecz nie zdążyłem. W nocy przed śmiercią dziadka mialem silne przeczucie że coś się stanie czułem silny strach, lęk panike, poczułem jak ktoś ciągnie mnie za ramię, chodź nikt tego nie robił a brat leżał w łóżku, wiedziałem wtedy co się święci pomyślałem ,, obyś nie miał racji''.  Niestety następnego dnia o 08:40 mama dostała telefon, jak powiedziała że to szpital modlilem się,, Błagam niech to bd informacja że z dziadkiem lepiej, lub ze jest jakaś nowoczesna metoda by go wyleczyć''. Mama przy mnie i braciach roznawiała z lekarzem, każda sekunda była dla mnie jak tortura, ale gdy zaczęła płakać to już wiedziałem co jest.,, Dziadek zmarł'' – mówi zaplątana mama, zapadła martwa cisza, brat w popłochu wyszedł z mieszkania, a ja? Ja poszedłem na spotkanie ze znajomymi, idąc ulicą myślałem,, Ludzie jacy wy jesteście żałośni, z czego wy sie6cieszyć co tak pędzicie może byście tak przystaneli na chwile i pomysleli co robicie''mimo iż na spotkaniu było super to nadal nie mogłem przestać myśleć o dziadku który zawsze był dla mnie jak ojciec, uświadomiłem sobie jak bardzo go kocham i że był dla mnie jak ojciec dopiero po jego śmierci. Niestety musiałem kontynuować swoje życie mimo tego co mnie spotkało (znalazłem pokój do wynajęcia a od poniedziałku idę na staż). Nadszedł przykry dla mnie czas, pożegnanie z dziadkiem. Wczoraj był różaniec i zmierzenie się z widokiem jego ciala. Cialo jak cialo ale widok sprawił mi ogromny smutek, podczas różańca wspominałem wspólne piękne chwile z nim spędzony były momenty że mialem łzy w oczach i polacialo mi kilka łez ale nie zareagowałem tak strasznie jak myslalem a zaraz napiszę dlaczego. Po różańcu pojechaliśmy na chwilę do babci prawie cały czas spędziłem w pokoju mojego dziadka, a na koniec wziolem jego zepsuta zapalniczke (dziadek lubiał palić). Niestety nadszedł dzień pogrzebu różaniec miał się zacząć o 8:15, jednak przyjechaliśmy wcześniej bo trzeba było złożyć wieńce i kwiaty pod grobem. Byłem takie pięć cennych dla mnie minut gdzie zostałem z dziadkiem sam na sam, przeprosilem go za wszystkie krzywdy które mu wyrzadzilem, powiedzialem że go kocham i zaczolem przy jego trumnie przywoływać wspomnienia. Po różańcu była msza święta (kazanie mi się nie podobało bo za bardzo ksiądz gardził żywymi), do spowiedzi też nie przystąpiłem bo gdby ksiądz uslyszał magiczne zdanie pt,, Jestem gejem'' to by mnie z xałą pewnością wygnal a co tu gadać o rozgrzeszeniu (tak wiem trochę to samolubne bo przyszedłem tam dla dziadka nie księdza). Przyszła ta przykra pora gdzie żegnaliśmy dziadka na cmentarzu, i wtedy płakałem najmocniej, nawet mocniej niż wtedy gdy się dowiedziałem że nie zyje, a to dlatego że przez cały ten czas on się obudzi, że lekarze popełnili błąd, były takie historie wiecie że ludzie na przykład budzili się w trumnie, ale nie tym razem, jego trumna została złożona pod ziemię i zakopana. Płakałem wtedy najdłużej przez pół godziny nie mogłem się uspokoić, wtedy mój brat poklepał mnie po ramieniu (czego się nie spodziewałem bo zwykle nie okazywał swoich uczuć), ale bardzo mi to pomogło najbardziej mnie wtedy wsparł, chodź pewnie nawet o tym nie wie. Na stypie jeszcze miałem łzy w oczach, niekiedy jakaś łza mi spłyneła, ale siedziałem niemal cicho przez całą stype pomyślałem że to koniec tej części mojwgo życia, czułem pustkę jakby coś mi odebrano a odebrano mi ważną osovę jeszcze 2h temu byłem strasznie załamany, a teraz puki co staram się być szczęśliwy wiem że dziadek by tego chciał, mam przecież mnustwo pamiontek i wspomnień z nim związanych trzeba wiwrzyć że spotkamy się tam w górze i w życiu wiecznym i że mój dziadek już tam jest. Od teraz będę się starał uśmiechać, choć wiadomo że czasem smutek zagości i łzy polecą ale idziemy dalej.
Nie mogę sobie darować tego że nie odwiedziłem dziadka w sobotni dzień tak jak na czwartkowej wizycie mu obiecywałem, nie mogę darować sobie że tak szybko wracam do normy po tym co mój dziadek dla mnie zrobił (po pięciu dniach). Może to kwestia tego że do śmierci dziadka podświadomnie przygotowywałem się od końca czerwca (lekarze muwili że szybko umbrze bo rak za szybko postępuje), może to dzięki godziną rozmów i terapii u psychologa i psychiatry, może to dzięki mojemu chłopakowi i przyjaciołą, a może to wszystko miało na to wpływ. Czy to że staram się rak szybko po śmierci ułożyć sobie życie śwuadcxy o braku szacunki do do mojego dziadka czy o sile i dojrzałości?
Pragnę wam tylko powiedzieć byście mówili swoim bliskim jak najczęściej że ich kochacie i jacy są dla wasz wazni, byście spedzali z nimi jak najwięcej możecie czasu (szczegolnie z tymi chorymi), byscie unikali sporów. NIE RÓBCIE TYCH BŁĘDÓW CO JA ZROBIŁEM

O mojej pasji.

Cześć kochani,
Mam nadzieję że korzystacie z wakacji i urlopów, oraz z uroków tej jakże różnorakiej pogody, ja korzystam. Jadę teraz z Grudziądza, z domu do Bydgoszczy na wizytę do Pani Psycholog do przy leczeniu psychiatrycznym jest to potrzebne, wiecie Depresja i zaburzenia adaptacyjne, ale o tym może kiedyś indziej napisze.
No dobra robaczki jak korzystam z wakacji? Otóż chodzę na piesze trasy, dotychczas w ciągu nieco ponad miesiąca byłem na następujących trasach:
Wałdowo szlacheckie – Wiewiórki – Błędowo – Piaski (17 km),
Grudziądz – Hannowo – Wiewiórki – Błędowo – Płąchawy – Gorzuchowo (27 km),
Grudziądz – Michale – Dragacz – Wielki lubień – Wielki komórsk – Warlubie. I wiele wiele innych
Moim największym osiągnięciem w te wakacje jak na razie była trasa z Kwidzyna do Grudziądza, 48 km pieszo specjalnią trasą. Piesze wędrówki nie tylko aktywizacją mnie fizycznie ale też Sprawiają że relaksuje się psychicznie, uwielbiam tej miejsca które odwiedzam lubię je czuć wzrokiem, zapachem, dotykiem, słuchem, uwielbiam czuć tą wewnętrzną radość i wolność płynąca ze świata i życia. To jest właśnie moja pasja robię pieszo dość długie trasy sięgają one nawet do 50 km ale niebawem spróbuję przebić mój rekord który wynosi 54 km. W te wakacjez od czerwca niemal codziennie robię jakieś trasy, zawsze te minimum 10 km musi być osiągnięte. Moimi wędrówki, ogolnie podróżowaniem zajmuje się od czterech lat. Tak więc zachęcam was gorąco w miarę możliwości do aktywnego spędzania wolnego czasu.

EltenLink